Znacie to uczucie gdy dzień przed wyjazdem na urlop rzucacie przygotowania by siąść na chwilkę do maszyny. Tak było u mnie i tym razem*.
Gdy urodzić miał się Tomuś nie widziałam zasadności szycia przybornika na pampersy i chusteczki. Dwoje dzieci odchowała bez tego, to po co mi teraz. I tak żyłam w tej świadomości osiem miesięcy. Aż do momentu wyjazdu, kiedy to pomyślałam, że jednak przydałoby się coś do noszenia pieluch, chusteczek i kremu. Coś, co nie przemoknie gdy do wózka/plecaka wleje lub naleje się woda.
Wyszperałam resztki laminowanej tkaniny ze śliniaków (miała dawać wodoodporność) i dziecięcą tkaninę od Roni. I w prosty sposób uszyłam przybornik.
Wniosek jest jeden: LEPIEJ PÓŹNO NIŻ WCALE! To był strzał w dziesiątkę. Wszystko było pod ręką - chronione od wody. Żałuję, że nie uszyłam go wcześniej bo uniknęła bym wielu sytuacji gdy zapomniałam przyborów dla dzieci. Teraz wrzucamy przybornik do wózka i gotowe!
Łączenie zewnętrznej i wewnętrznej części wykonałam ściegiem ozdobnym.
Mam już w swoich rękach, wygraną u Anety z bloga Projekt Sukienka książkę. Ale o przemiłych okolicznościach jej przekazania opowiem w osobnym poście.
Pozdrawiam
* rok temu w przeddzień wyjazdu wszywałam zamek do torby syna
Bardzo ładny i praktyczny uszytek, miłego urlopowania:)
OdpowiedzUsuńsuper :) taki przybornik to swietna sprawa :)
OdpowiedzUsuńSuper wyglada! Ciesze sie, ze material sie przydal:) Ja mam taki przybornik z paczki, która dostałam w szpitalu po porodzie, najprostszy, wygląda jak kosmetyczne ale 3pampersy i chusteczki sie zmieszczą;)
OdpowiedzUsuńMasz umiejętność wyszukiwana fajnych rozwiazan:)
rzecz to absolutnie niezbędna! bardzo ładny materiał
OdpowiedzUsuń