Rok po uszyciu bezrękawnika dla syna postanowiłam znów rzucić się na głęboką wodę i uszyć podobny dla siebie. Pracę nad nim zaczęłam w głowie już na początku lutego. Postawiłam na sprawdzony fason, więc wykrój powstał z bezrękawnika mojej mamy. Zakupiłam okazyjnie pikówkę wierzchnią :) dokupiłam podszewkę (nie wiem czemu sądziłam, że śliska będzie lepsza niż bawełniana czy flanelowa) i zaczęło się...
Najpierw krojenie... podszewka to była droga przez mękę.. :( i jest daleka od ideału. Pikówka poszła gładko.
Potem dylemat... jak to zszywać. Tu z pomocą przyszła mi Burda i zawarty w niej opis szycia dziecięcego bezrękawnika.
Pierwszy przystanek... kieszenie. Ukłon w stronę kupionej kiedyś książki Łucznika Szycie jest proste... Dzięki niej "jako tako" udało mi się je uszyć :)
Zamek prułam może z 5-7 razy ale koniec końców udało się i z nim.
Tak oto powstał mój własny prywatny bezrękawnik :) (plecy są proste to ja niefortunnie stanęłam do zdjęcia)
Wiosno... ja się pytam... gdzie jesteś??
No piękna kamizelka:). Ja tam żadnych wad nie widzę:).
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twoje zdjęcie w nagłówku bloga - takie biologiczne:). Zupełnie w moim fachu :P.
UsuńDziekuje. zawsze lubilam biologie... pewnie stad tez nazwa bloga nawiazujaca do genotypu
UsuńUla, bezrękawnik wyszedł ci bezkokurencyjnie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No i wyszło super ..... poradziłaś sobie naprawdę wspaniale zważywszy,że materiały wcale niełatwe w szyciu.Duży wybór taki dodatków znajdziesz na Starowiślnej 86 u Kaletnika ten sklep jest tam od lat.
OdpowiedzUsuńOstatnio nie bywam w centrum alle moze z wiosna sie to zmieni :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny bezrękawnik Ci wyszedł. Też się przymierzam do uszycia podobnego. Przydałby się, o ile wiosna przyjdzie w tym roku...
OdpowiedzUsuńWyszedł świetnie ;-)
OdpowiedzUsuń